czwartek, 15 grudnia 2016

Rozdział 4

Leah razem z grupą tańczyła do "Dance like nobody's wathing" The Natural i patrzyła, jak jej koledzy i koleżanki z zespołu popisują się różnymi ruchami tanecznymi. Ona niestety nie miała dużego pola do popisu. Robiła za tło dla tych, których nauczyciel uważał za bardziej uzdolnionych. Przyzwyczaiła się do grania drugich skrzypiec. To było normalne. I mimo, że strasznie zazdrościła wszystkim, którzy mieli swoje pięć minut, nigdy nie narzekała, ani nie odzywała się w tej sprawie. Wiedziała, że to nic nie da.
Spokojnie przetrwała kolejną próbę i kiedy reszta grupy kierowała się do wyjścia, a ona narzuciła na ramię swoją torbę, zatrzymał ją głos pana Collinsa.
- Torres, zostań jeszcze chwilę. - poprosił łagodnym tonem. Tami posłała koleżance spojrzenie, ale ruda machnęła ręką. Po chwili została sama z ich trenerem. Czekając, aż mężczyzna zwróci na nią uwagę, wyjęła z torby butelkę wody i upiła porządnego łyka, czując jak jej gardło staje się czystą sawanną. Pan Collins wypisał coś na małej karteczce, po czym podszedł do Torres, wręczając jej ją do ręki. - Pamiętasz, jak na ostatniej próbie mówiłem o nowych strojach, które uszyje jedna z uczennic naszej szkoły? - skinęła głową, patrząc na karteczkę, gdzie wypisany został numer sali i imię i nazwisko dziewczyny, projektantki. - Osobiście jesteś odpowiedzialna za przymiarkę i twój strój będzie uszyty pierwszy, na próbę. - Leah poczuła w sobie chęć buntu, kiedy usłyszała te spokojne, pewne siebie słowa, nieznoszące sprzeciwu.
- Dlaczego akurat ja? Czemu zawsze jak coś trzeba załatwić, wysyła pan mnie? Innych uczniów już pan nie ma? - prychnęła, zakładając ręce na piersi. Trener uniósł na nią brwi, patrząc na nią srogo, a ona już wiedziała, że sprawa jest przegrana. Jednak nie traciła swojego wigoru.
- Bo ja tak postanowiłem. Idziesz ty i koniec dyskusji.
- Ale...
- Koniec. - powtórzył, po czym uśmiechnął się lekko. - Do zobaczenia jutro na próbie. - po tych słowach wyszedł, nie czekając nawet na odpowiedź. Leah westchnęła ciężko, patrząc na karteczkę i zastanawiała się, dlaczego ona zawsze się na wszystko tak łatwo zgadza i nie potrafi tak naprawdę się przeciwstawić.
- Wiem, że teraz wy wszyscy na górze się ze mnie śmiejecie. Boki zrywać. - mruknęła, mając kompletnie gdzieś, że w tym momencie rozmawia sama ze sobą, co jest co najmniej nienormalne.
Ale co innego jej pozostało? Teraz musiała iść wziąć prysznic i jak najszybciej załatwić tą całą sprawę, żeby mieć to z głowy. Postanowiła jeszcze dzisiaj znaleźć dziewczynę, która miała zająć się szyciem strojów i załatwić z nią formalności, co do przymiarki. Tylko czemu to ja mam być królikiem doświadczalnym?, pomyślała, przejeżdżając delikatnie kciukiem po kartce. Veronica Howard.
~*~
- Leah! - usłyszała swoje imię, na co automatycznie się spięła, odwracając do chłopaka. Jednak kiedy jej obawy się nie potwierdziły, uśmiechnęła się szeroko.
- Liam! - zawołała, wtulając się w chłopaka, który do niej podszedł. - Cieszę się, że już wszystko z tobą dobrze.
- Czuję się jak nowo narodzony. - zaśmiał się, klepiąc przyjaciółkę po plecach. Obok nich po chwili pojawił się Niall, który najwyraźniej miał dobry humor.
- Jak możesz Leah? Zdradzasz mnie? Moje serce krwawi. - udał zdziwienie, chwytając się teatralnie za serce. Torres zaśmiała się melodyjnie, po czym przytuliła również blondyna. - Już lepiej. - oznajmił, kiedy się od siebie odsunęli. Poprawili jej humor, który był zepsuty po treningu.
- Co tam chłopaki? - zagadała, odsuwając się, kiedy jakiś uczeń chciał przejść. Uśmiechnęła się do zagubionego chłopaka promiennie, a on mimo woli to odwzajemnił. Niall i Liam widząc to pokiwali z aprobatą głowami. Kiedy Leah miała dobry humor, wszyscy wokoło również się uśmiechali. Była jak słońce: kiedy świeciła, obejmowała swoim zasięgiem szerokie terytorium. Jej uśmiech był równie zaraźliwy, co ten Nialla.
- Jesteśmy po zajęciach z muzyki. - wyszczerzył się Niall. Liam parsknął, patrząc na jego minę.
- Niallerek się cieszy, bo stara Lowe pozwoliła mu zagrać na gitarze elektrycznej. - Leah spojrzała z uznaniem na blondyna, który wypiął się dumny jak paw.
- No no no, blondasku. Na pewno ich wszystkich zmiażdżyłeś. - Niall pokiwał energicznie głową, a Liam się zaśmiał.
- Dalej mi dzwoni w uszach. - skwitował Liam. - A jak tam twój dzień, słoneczko? - zwrócił się do rudej z przyjaznym uśmiechem. Niall gwizdnął.
- Słoneczko...czy ja o czymś nie wiem? - uniósł brew. Leah postanowiła machnąć na to ręką. Zawsze sobie tak żartowali. Z nimi to było normalne.
- Trener kazał mi załatwić sprawy organizacyjne odnośnie nowych strojów dla "Black Tigers" z jakąś Victorią Howard. Jak zwykle jestem laską na posyłki. - opuściła ciężko ręce. Liam uśmiechnął się do niej pocieszająco, a Niall wyglądał, jakby się zamyślił. Po chwili pstryknął palcami.
- Ronnie Howard, tak? - Leah skinęła wolno głowa. Niall wyszczerzył białe zęby. - Słodka Ronnie. Gadałem z nią. Fajna laska. Przyjazna. Przynajmniej tak wywnioskowałem. Śmieszne było, jak się gryzła z Harry'm. - Horan parsknął śmiechem, a Leah uniosła brew.
- Z kim się gryzła?
- Z Harry'm. - powtórzył blondyn, patrzą na zdezorientowane spojrzenie przyjaciółki. - Nie kojarzysz Harry'ego? - pokręciła wolno głową, patrząc na blondyna, jak na debila. Bo niby skąd miała kojarzyć kogoś takiego? - Taki z lokami, marny aktorzyna. - wzruszyła bezradnie ramionami, a Niall westchnął, machając na to ręką. - Nieważne.
- Dobra chłopaki. Z chęcią pogadałabym z wami dłużej, ale naprawdę muszę to załatwić. - szatyn i blondyn skinęli jednocześnie głowami. - Do zobaczenia później.
~*~
- Sala 235. To tu. - Leah jeszcze raz spojrzała na kartkę, poprawiając koszulkę. Zagryzła nerwowo wargę, słysząc ze środka podniesione głosy, po czym mimo wszystko postanowiła wejść do środka. Miejmy to z głowy.
Pociągnęła za klamkę, uchylając drzwi do ładnej sali z masą rysunków na gazetkach, manekinami i bałaganem na jednym ze stolików. Już na wstępie zobaczyła dwójkę kłócących się uczniów. Jednak blondynka, która była cała czerwona ze złości i miała zaciśniętą pięść, wyglądała, jakby miała zaraz rzucić się na bruneta w lokach, który do jej złości miał lekceważące podejście, a na twarzy kpiący uśmieszek.
- Mało ci jeszcze?! Zniszczyłeś mi projekt! - krzyknęła blondynka, a Leah stwierdziła, że to musi być ta początkująca projektantka, bo nie widziała innej opcji. Chłopak, który stał obok niej uśmiechnął się bezczelnie. Wyglądają zupełnie jak kłócąca się para, stwierdziła Torres.
- Tylko go poprawiłem. Nie stresuj się, Złotko. - brunet mrugnął do coraz bardziej rozgoryczonej dziewczyny.
- Nie nazywaj mnie Złotko, bo jak ja ci zaraz pokażę Złotko to...
- To co? - przerwał jej. - Wybacz Złotko, ale jesteś trochę za malutka, żeby mi grozić. - Leah zagryzła wargę, stwierdzając, że jak zwykle wybrała nieodpowiedni moment.
- To ja może wpadnę kiedy indziej. - odezwała się cicho, zaczynając się wycofywać, ale wtedy dostrzegła ruch trzeciej postaci, której wcześniej nie zauważyła. Chłopak odwrócił się w jej stronę, a Torres wstrzymała powietrze, keidy zauważyła, kto jej się przygląda.
- Cześć, kochanie. Szukałaś mnie? Tak za mną tęskniłaś? - Louis puścił jej oczko, zbliżając się do niej.
- Ja nie do ciebie, kretynie. Przyszłam do Victorii. - wywróciła oczami, odsuwając się. Brunet uśmiechnął się zalotnie.
- Wszystkie tak mówią.
- Oh, daj mi już spokój, Tomlinson, bo zaczyna mnie męczyć to całe twoje latanie za mną. Nie masz innych rzeczy do roboty? - westchnęła w końcu spoglądając w jego oczy.
- Przyznaj się, że lubisz jak za tobą latam. - zniżył głos, aby był bardziej głęboki. Leah położyła mu ręce na piersi, kiedy zbliżył się za bardzo, po czym zgrabnie go wyminęła.
- No chyba sobie ze mnie żartujesz. Jestem największym wrzodem jakiego...- nie dokończyła, kiedy usłyszała chrząknięcie i odwróciła głowę w stronę lokowatego i blondynki, którzy już się nie kłócili, a przyglądali jej z uniesionymi brwiami. Leah uśmiechnęła się czarująco, zupełnie ignorując Louisa, po czym jeszcze raz spojrzała na kartkę. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale szukam Victorii Howard. Wysyła mnie pan Collins w sprawie przymiarki strojów dla tancerzy. Jeśli to nie jest odpowiedni moment to...
- Nie, nie. - przerwała jej blondynka, która teraz uśmiechała się przyjaźnie w stronę zagubionej Torres. - Ja jestem Victoria Howard. Ale wolę, żebyś mówiła do mnie Ronnie...- urwała, patrząc na dziewczynę pytająco.
- Jestem Leah. - przedstawiła się z uśmiechem, który Ronnie natychmiast odwzajemniła.
- A ja Harry. - wtrącił lokowaty, mrugając do Torres. Ronnie prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
- Ciebie nikt nie pytał. - syknęła, a Leah zaśmiała się w duchu. Zazdrosna. To słodkie. - Przyszłaś w sprawie przymiarki stroju, tak? - Leah skinęła głową, czując na sobie wzrok Tomlinsona.
- Nie gap się. - wywróciła oczami.
- Ja się nie gapię. - zaprzeczył Louis.
- Nie wcale. Tylko pożerasz mnie wzrokiem.
- Zastanawiam się, jakbyś wyglądała...
- Ty się już lepiej zamknij. Nie chcę słuchać o twoich zboczeniach seksualnych. - Ronnie spojrzała na nich z lekkim uśmiechem, ale nic nie powiedziała. - To mam przyjść, kiedy indziej, czy...
- Nie, czekaj...skoczę po miarę i możemy ustalać. A wy dwoje - wskazała na chłopaków, a potem na drzwi. - Won. A z tobą Styles to się jeszcze policzę. - syknęła, mierząc lodowatym spojrzeniem lokowatego, który tylko szeroko się uśmiechnął i poszedł do wyjścia. - A wiec Leah...podejdź do mnie, musimy odłożyć miarę. 

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 3

Ronnie specjalnie wstała dziś odrobinę wcześniej, by nie spotkać na swojej drodze Harry'ego. Ostatnio dość często go mijała i co gorsza nie była zadowolona z tego faktu. Dopilnowała, by Yuki nie wymknęła się z pokoju, po czym pomaszerowała na lekcje rysunku. Sala była jeszcze pusta, więc spokojnie rozpakowała się i wyjęła szkicownik. Zaczęła uważnie przyglądać się swojej ostatniej pracy. Była to najzwyklejsza w świecie suknia ślubna. Szczerze mówiąc, to dziewczyna nie była z niej zadowolona. Brakowało tam tego "czegoś"




- Do ołtarza się wybierasz? - dziewczyna podskoczyła, gdy rozbrzmiał głos obok niej. Odwróciła sie gwałtownie i ujrzała roześmianą twarz Zayn'a.
- Straszysz mnie... - odetchnęła głęboko. - Mam paść na zawał?
- A możesz... Skoro ci zależy... - wzruszył ramionami i zabrał dziewczynie szkic sprzed nosa. Oparł się o stolik, uważnie lustrując suknię.
- I co myślisz?
- Brzydkie... Nie założyłbym. - wyszczerzył się.
- Może dlatego, że jesteś facetem? Nie przystoi ci paradować w kieckach.
- Tak, czy siak... - oddał dziewczynie rysunek. - Nie założyłbym.
- Ale z ciebie dupek... - prychnęła blondynka, zamykając szkicownik.
- Ze mnie? - chłopak uniósł brew, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ronnie zerknęła na niego, mrużąc oczy. Od zawsze wiedziała, że Zayn jest cholernie przystojny. Nieraz mu to wypominała. Jednak ani on nie był w jej typie, ani ona w jego. Był to główny powód, dla którego rozmawiali ze sobą tak swobodnie.
- Słuchaj laleczko, nie przypominaj mi nawet o tym palancie Stylesie. Miło zaczęłam dzień i miło chce go zakończyć.
- Sama o nim zaczęłaś... - wypomniał.
- Twoja wina! - Ronnie strzeliła sobie z otwartej dłoni w czoło.
- Chodź ze mną po wodę. - Poprosił.
- Po jakie licho? Kaca leczysz?
- Moooże... - niewinnie wzruszył ramionami.
- Aj Malik, Malik... - dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą, po czym wstała z miejsca i razem z Zayn'em ruszyła do szkolnego sklepiku. Rozmawiając mijali korytarze, które stawały się coraz to bardziej zaludnione. - Czy ciebie to nie irytuje? - Ronnie zadała pytanie, które już od dawna ją nurtowało. - Te wszystkie laski są gotowe tu i teraz zrzucić z siebie ubranie i na ciebie skoczyć...
- Może... - prychnął chłopak. - Obchodzi mnie to tyle, co ciebie tyłek Louisa.
- Jego tyłek jest w sumie niezły... - dziewczyna zagryzła wargę, uśmiechając się przebiegle. Zayn zerknął na nią.
- Nie...
- Oj, żartuje... - blondynka szturchnęła go. - Nie interesuje mnie ani Louis, ani jego pośladki. Swoją drogą, postawiłbyś mi wodę.
- Nie masz własnej kasy?
- Zostawiłam w torbie.
- Wisisz mi 1,50 $, Złotko... - Mulat roześmiał się, upijając łyk swojej wody. Ronnie słysząc słowo, którym Styles tak często ją wkurzał, najzwyczajniej w świecie wbiła Malikowi łokieć w żebra.
- Już drugi raz dziś. Grabisz sobie, Javadd... - puściła Mulatowi oczko, po czym przyspieszyła kroku. Zagapiła się i wpadła na kogoś. Już chciała się wydrzeć, ale ktosiek podał jej rękę, by pomóc wstać, oczywiście uprzednio przepraszając. - Masz szczęście, że trafiłeś na resztki mojego dobrego humoru, Louis.
- Resztki? Czyżby już po konfrontacji z Harrym?
- Nawet tak nie żartuj. - zagroziła blondynka.
- Bez urazy Ronnie, ale jesteś ciut przymała, żeby mi grozić. - wyszczerzył się niebieskooki.
- Ale moje kolana są dość długie, żeby przywitać się z twoim interesem.
- Nie może być... - brunet udał zszokowanego. Ronnie szczerze się zaśmiała.
- Właśnie... - blondynka zastanowiła się. - Piłkarz stulecia, Louis Tomlinson, tak wcześnie w szkole?
- Szukam kogoś.
- Kolejnej ofiary? - wtrącił Zayn.
- Daj mu spokój Zaynie... - zareagowała Ronnie. - Tomlinsonek się zakochał... - chwyciła policzek Louis'a i pociągnęła, jak to mają w zwyczaju babcie, widząc swoje wnuczęta po długim czasie.
- Znowu. - wtrącił Mulat.
- Trochę boli... - mruknął Lou, gdy jego polik nadal znajdował się w uścisku dziewczyny. Puściła go i leciutko uderzyła.
- Do boju Tommo, tylko jej nie wystrasz.
- Na to już za późno. - westchnął Zayn, przeciągając się. Ruszył w stronę męskich łazienek.
- Gdzie idziesz? - zapytał Lou.
- Leczyć kaca! - odparł, a po chwili nie było go widać.
- A jednak... - wyszczerzyła się blondynka.

~*~

Ronnie skończyła lekcje i marzyła już tylko o tym, aby położyć się razem z Yuki i zasnąć. Niestety czekała na nią praca domowa. W tym referat o ulubionym malarzu. Westchnęła i zatrzasnęła szafkę. Zerknęła w lewo i napotkała chłopaka w loczkach, który szarmancko opierał się o szafkę sąsiada Ronnie. Harry uniósł brew, widząc zdezorientowane spojrzenie dziewczyny.
- Żadnych wyzwisk? Obraźliwych gestów? - zaniepokoił się.
- Nie mam na ciebie czasu, Styles. - odpowiedziała spokojnie, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła do głównego wyjścia.
- Ronald! - usłyszała krzyk. Po chwili Harry znalazł się obok. - Masz gorączkę? Może pójdzieny do pielęgniarki? Pomóc ci jakoś?
- Nie chce niczego od ciebie, tym bardziej pomocy. A teraz idź sobie. Nie chcę, żeby ktokolwiek widział nas razem.
- Wszystkie dziewczyny w tej szkole chciałyby być na twoim miejscu, Złotko.
- Słyszysz co mówisz? - parsknęła blondynka. - Spójrz w lustro. Wyglądasz jak niedorobiony ziemniak.
- Auć... - Harry teatralnie chwycił się za serce. - zabolało, Howard.
- Słuchaj. - dziewczyna przystanęła. - Odpieprz się ode mnie, bo zjeb...
- Panna Howard? - ktoś położył dłoń na ramieniu Ronnie. Blondynka zacisnęła wargi i ze sztusznym uśmiechem spojrzała na wicedyrektor.
- Tak?
- Mam dla ciebie zadanie.
- Ja nie wiem, czy... - Ronnie podjęła próbę wywinięcia się z propozycji nauczycielki. Na próżno. Pani Johnson słynęła ze swojej upartości. Do tego nigdy nie owijała w bawełnę. Jak chciała - tak było.
- Zaprojektujesz stroje dla tancerzy. Jutro o 14 spotkasz się z jedną z tancerek. Uszyjesz dla niej pierwszy strój, który będzie wzorem. Radzę ci się przyłożyć. Jeśli zawalisz - zapomnij o możliwości wyjazdu na warsztaty wakacyjne.
- Ale ja...
- Skończyłam. - kobieta zadarła podbródek, po czym ruszyła przed siebie. Ronnie zacisnęła ręce w pięści i powoli odwróciła się do Harry'ego.
- Oj buraczku... nie stresuj się. Przyjde ci pomóc. - mrugnął Loczek i udał się w swoją stronę.

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 2

Leah poruszała się energicznie w rytm piosenki. Obracała się, wykonywała gwiazdy, szpagaty i kręciła biodrami. Gestykulowała rękami. Była sama w sali tanecznej i miała nieograniczone pole manewru. Patrzyła na swoje zmęczone, ale szczęśliwe odbicie w wielkim lustrze. Może i siedziała tutaj sama i się katowała, odwadniając organizm, ale była zadowolona z tego, co robi. Kochała tańczyć. Od zawsze.
Wymyślała właśnie układ do jednej z piosenek. Miała gdzieś, że nigdy go nie pokaże. Chciała zrobić coś od siebie, skoro na próbach zawsze była tą niewidzialną. Tą, na którą nie zwracało się uwagi. Dlatego często zostawała po zajęciach i tańczyła. Wyrażała w ten sposób siebie. I rozładowywała emocje.
W jednej chwili przyszedł jej na myśl ten Dupek, który ostatnio się jej uwalił i pomyliła kroki. Syknęła pod nosem, przestając tańczyć i wyłączyła muzykę pilotem. Przeczesała swoje wilgotne od potu włosy. Uśmiechnęła się do siebie, lekko dysząc. Stwierdziła, że najwyższa pora na przerwę. Podeszła do parapetu, na którym usiadła, biorąc do ręki swoją wodę. Wypiła ponad połowę duszkiem i zaczęła z nudów machać nogami.
I tak już dzisiaj sobie nie potańczy. Jest wykończona.
Leah zastanawiała się właśnie, czy iść do domu, ale drzwi od sali gwałtownie się otworzyły. Ruda spojrzała na Tamarę, wysoką, czarnowłosą dziewczynę o prawie czarnych jak węgiel oczach i oliwkowej cerze, która widząc rudą, uśmiechnęła się szeroko.
- Leah, dzięki Bogu, wszędzie cię szukałam. - czarnowłosa jakby odetchnęła z ulgą. Leah zmrużyła brew. Zastanawiała się, jaki jest powód wizyty jej koleżanki z zespołu. Bo niby codziennie ze sobą gadały, ale Leah jakoś nie potrafiła jej zaufać na tyle, żeby nazwać Tami przyjaciółką. Miała dystans. Tak było bezpieczniej.
- Stało się coś? - spytała, biorąc od niechcenia łyk wody mineralnej, mimo że nie była tak spragniona.
- Wiesz...bo cheerleaderki...
- Mam to gdzieś. - przerwała czarnowłosej, zeskakując z parapetu. Podeszła do koleżanki. - Jeśli czegoś chcą to możesz im delikatnie powiedzieć ode mnie "Spierdalaj". Dobrze? - uśmiechnęła się słodko, wymijając czarnowłosą. Wyszła na korytarz, który o tej godzinie był zupełnie pusty. Zadowolona podążyła swobodnie środkiem, nucąc pod nosem jakąś mało znaną piosenkę. Tamara westchnęła i poszła za nią.
- Chcą się z tobą spotkać na boisku. Teraz. - Leah spojrzała na nią, wzdychając, kiedy wyszły na świeże powietrze i mogła odetchnąć. Zamknęła na chwilę oczy, po czym z szerokim uśmiechem odpowiedziała:
- Mam to w dupie.
- Ale Leah...
- Powiedziałam "nie". - odparła stanowczo. Czego ona nie rozumiała w prostym słowie? Leah nie miała zamiaru pomagać dziewczynom paradującym w krótkich spódnicach po boisku i śliniących się do sportowców. Niektóre z nich zachowywały się jak...
Leah stanęła w miejscu, krzyżując ręce na piersi i prychnęła. Tamara stanęła obok niej i zmrużyła brew.
- To Tomlinson? - zadała głupie pytanie, na które Leah wywróciła oczami. Odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w przeciwną stronę. Tami podążyła za nią.
- Taaa...nie wiem, jak ty, ale ja spadam. Jeszcze mnie zobaczy i wtedy znowu się przyklei jak grzyb na....
- Leah?! - usłyszały czyiś krzyk. Ruda zagryzła dolną wargę przyspieszając. Wiedziałam - pomyślała. Chwilę później została chwycona za nadgarstek i odwrócona w stronę Louisa, który przyciągnął ją do siebie. Ruda skrzywiła się i wyrwała rękę.
- Odsuń się. - rozkazała, sama robiąc krok do tyłu. - Śmierdzisz.
- Prawie mnie zraniłaś. - wyszczerzył się. - Nie widziałem cię od rana. Czemu?
- Bo staram się ciebie unikać. Nie zauważyłeś? - uniosła brew. - Tami pójdziesz za mną do domu? Muszę się przebrać, a potem możemy iść na kawę?
- Pewnie. - czarnowłosa uśmiechnęła się. A następnie spojrzała na Louisa. - Mieliście dzisiaj dobry mecz.
- Dzięki. - mrugnął do niej. Po czym zwrócił wzrok na rudą. - Nie widziałem cię na meczu.
- Nie lubię piłki nożnej. - wzruszyła ramionami. - Idę. I nawet nie próbuj za mną leźć, bo cię zgłoszę.
- Gdzie niby?
- Nie wiem. Do dyrektora? Rady szkoły? Policji? Do ludzi, którzy potrafią zrobić z tobą porządek. A teraz przepraszam, ale idę wziąć prysznic. - odwróciła się na pięcie i odeszła z godnością. Na tyle, na ile może dziewczyna z lepiącą się od potu bluzką i tłustymi włosami. Tak, koniecznie musiała wziąć prysznic.
~*~
Dziewczyny siedziały w kawiarni, w której przesiadywali głównie studenci ich uczelni. Piły kawę i rozmawiały o tym, jak minął im dzień. Nagle Leah zwróciła wzrok na młodego chłopaka w snackbacku, który stał przy barku i chyba coś zamawiał. Uśmiechnęła się, kiedy pod czapką dostrzegła znajomą, blond czuprynę i wstała od stolika. Następnie podeszła do blondyna i objęła go od tyłu. Na początku podskoczył przestraszony, ale potem odwrócił się do dziewczyny i uśmiechnął szeroko, mrugając do niej. 
- Leah! - zawołał. Zaśmiała się. 
- Niall! - powtórzyła jego gest. Blondyn wyszczerzył się do niej. 
- Wiesz...podniósłbym cię i okręcił jak na tych filmach, ale sufit jest tu dość nisko i mogłabyś...
- Dobra. Wybaczam ci. - pokręciła głową, rozbawiona.
Niall był marzeniem każdej dziewczyny. Blondyn ze ślicznymi, niebieskimi tęczówkami. Do tego grał na gitarze i miał zaraźliwy śmiech. Tyle, że Leah traktowała go jak przyjaciela. I nawzajem. Była z nim bardziej związana niż z Tamarą. Często zachowywali się razem dziwnie i wzbudzali podejrzenie innych osób, czy aby na pewno nie są parą. Ale był na tym samym wydziale. Muzyka. Tak, jak...- Widziałeś dzisiaj Liama? - spytała zaciekawiona. Gdzieś słyszała, że szatyn nie był dzisiaj na zajęciach, bo miał gorączkę. Niall skinął głową. 
- Właśnie do niego idę. Chciałem zamówić mu kawę. 
- Dobrze z nim? - była szczerze zmartwiona. Niall i Liam byli chłopakami, z którymi bardzo dobrze się dogadywała. Czasami nie mogła uwierzyć, że przyjaźnią się z...Tomlinsonem. Na samą myśl o nim, skrzywiła się. Niall to zauważył, bo zaśmiał się. 
- Z Liamem coraz lepiej. Lepiej mi opowiedz, co znowu zrobił? 
- Kto? - spytała, jakby nie wiedziała, o czym mówi.
- Louis. Co zrobił? 
- Dotknął mnie swoim brudnym łapskiem. 
- Jakie to straszne. - Horan udał oburzonego. Leah wywróciła oczami. 

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 1

Zapowiada się kolejny, normalny dzień. Przynajmniej Ronnie ma taką nadzieję. Nadzieję, że nie spotka dziś Harry'ego Styles'a, który czerpie radość z jej nieszczęścia. Prędko się ubrała, uczesała, spakowała i była gotowa do wyjścia, gdyby nie jeden drobny szczegół...
- Yuki! - zdenerwowana dziewczyna biegała po szkolnych korytarzach, szukając swojego jorka. - Gdzie ten kundel się podział? - wścieła blondynka co chwila spoglądała na różowy zegarek na nadgarstku. - Z resztą.... I tak jestem już spóźniona. - Ronnie zerkała w każdy, nawet najmniejszy kąt. Na nic. Psa nigdzie nie było. Nagle usłyszała cichy pisk. Spojrzała w miejsce, skąd dobiegał odgłos. Ruszyła w tamtą stronę. Zza ściany wyłonił się nie kto inny, jak Harry Styles we własnej osobie. Oczywiście trzymał Yuki za kark. - Oszalałeś?! - dziewczyna natychmiast zabrała psa.
- Ten pomiot szatana mnie ugryzł! - Harry wskazał na suczkę, która chowała się w swetrze właścicielki.
- Ciekawe gdzie... - prychnęła blondynka. - Yuki nie zbliża się do kompletnych palantów i wyrzutków społeczeństwa.
- W takim razie, dlaczego się do ciebie przytula?
- Spadaj, Styles. - warknęła Ronnie. - I tak jestem już przez CIEBIE spóźniona.
- Przeze mnie? - brunet głośno się zaśmiał. - Gdyby nie ja, szukałabyś tego Gównojada jeszcze dłużej.
- Nie wyzywaj od swoich. Chodźmy Yuki. - dziewczyna zadarła nos ku górze, odwróciła się i udała w przeciwną stronę.
- Ej, Ronald! Coś ci wypadło! - zawołał za nią Harry.
- Ciekawe co! - prychnęła dziewczyna, nie zatrzymując się.
- Zrobić pranie, kupić nowy stanik... - zaczął czytać. Dziewczyna podbiegła i wyrwała chłopakowi kartkę. - Mogę ci pomóc. - uśmiechnął się Styles.
- Spadaj niedołęgo! - Ronnie ruszyła w stronę sali od matematyki.
- Ale Ronald! - Harry dogonił dziewczynę.
- Bo puszczę Yuki luzem. - zagroziła blondynka.
- Do zobaczenia po lekcjach, Złotko. - Lokowaty uśmiechnął się i zniknął za drzwiami toalety.
- Skąd się biorą tacy idioci? - dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i podążyła  w kierunku znienawidzonego miejsca.

***

Ronnie, jak zwykle, zajmowała przytulny parapet. Z dala od zgiełku boiska, krzykliwych modelek, siedzących w łazience i drących się na cały głos piosenkarzy, szkicowała kolejną sukienkę.
- Hmm... Może... - mówiła sama do siebie, próbując upchnąć w morelową sukienkę jeszcze jedną kokardkę. Nagle ktoś, albo raczej coś, zasłoniło jej światło. Zdenerwowana uderzyła ołówkiem w kartkę, łamiąc go. - Widzisz co narobiłeś Styles?! - warknęła, unosząc wzrok na zielone tęczówki chłopaka.
- Znowu moja wina? - oburzył się brunet. - Co ja takiego robię?!
- Oddychasz. - syknęła dziewczyna, zamykając szkicownik.
- Rysujesz? - Ronnie dopiero teraz spostrzegła, że obok Harry'ego stoi ktoś jeszcze.
- Nie. - uśmiechnęła się słodko, dodając w to tyle ironii, ile się tylko dało. - Mam tak nudne życie, że uczę się na pamięć ras koni. - powiedziała, pokazując okładkę, na której widniał brązowy koń.

- Widzisz? - zielonooki zwrócił się do przyjaciela. - Mówiłem ci, że jest wredna. Mam rację, Złotko?
- Nauczyłam się tego od ciebie, Styles. - Ronnie wstała i założyła torbę na ramię. - I nie jestem twoim Złotkiem.
- Jestem Niall. - uśmiechnął się szeroko blondyn. Dziewczyna westchnęła głęboko.
- Ronnie. - powiedziała w końcu.
- Ronald. - poprawił ją  z uśmiechem Harry.
- Jak widzisz, Dupek Styles ma problemy z zapamiętywaniem imion. Zabierz go do lekarza. - blondynka puściła Niall'owi oczko i poszła w swoją stronę.
- Słodka jest. - powiedział Niall, gdy dziewczyna była na tyle daleko, żeby tego nie usłyszeć.
- Co? - Harry zmarszczył brwi.
- Ronnie.
- Ronald? - zaśmiał się. - Jak się złości, bo wtedy ma taką śmieszną zmarszczkę na czole. - zarechotał znów i podążył w stronę swojej klasy.
***
- Veronica, za mocno przyciskasz... - pouczyła dziewczynę nauczycielka rysunku. - Delikatniej. - Ronnie była już tak wyprowadzona z równowagi, że nie mogła się na niczym skupić. Gdy tylko nauczycielka odeszła dalej, blondynka wytknęła na nią język.
- Ronnie, co jest? - zapytała Melanie, brunetka o niebieskich oczach, z którą Ronnie siedziała na prawie wszystkich lekcjach. Kolegowały się. Tak, to dobre słowo. Lubiły ze sobą rozmawiać, ale nie były to rozmowy, jak z przyjaciółką. "Jak samopoczucie?" "Odrobiłaś zadanie?" - to głównie na tym opierały się ich pogadanki.
- Ten zadufany idiota jest. - mruknęła dziewczyna.
- Harry Styles? - brunetka uniosła brew.
- A któż by inny? Gdziekolwiek się nie ukryje, ten wrzód i tak mnie odnajdzie. 
- Ty naprawdę go nie lubisz? 
- Nie lubię, to mało powiedziane... - powiedziała Ronnie, sięgając po błękitną kredkę. - Jest wredny, cyniczny, gadatliwy, egoistyczny, ciągle wkurza mnie tym swoim "Złotkiem"... Cholera jasna! - krzyknęła, gdy niechcący szturchnęła dłonią kubek z wodą od farb. Wszystkie twarze w klasie zwróciły się w jej stronę.
- Może napijesz się ziółek? - szepnęła Melanie. 
- Co się tu dzieje? - nauczycielka podeszła do dziewczyn.
- Styles się dzieje. - syknęła Ronnie.
- Veronica zostaniesz po lekcji i posprzątasz wszystkie stanowiska. - rozkazała kobieta i poprawiając wielkie okulary, ruszyła na poszukiwanie kolejnych ofiar. 
- Uduszę go kiedyś! - zrezygnowana blondynka ukryła twarz w dłoniach. Po skończonej lekcji Ronnie zaczęła ogarniać stoliki. 
- Powodzenia. - Mel pożegnała się z koleżanką i zbliżyła się do drzwi.
- Hej, Mel! - zawołała Ronnie. - Gdyby ten Szadylec się o mnie pytał, powiedz, że dostałam karę. Przez NIEGO!
- Okej... - zaśmiała się brunetka i zamknęła za sobą drzwi.
- Kiedyś mi za to zapłaci.... - szeptała blondynka. - Krokodylimi łzami będzie płakał.

czwartek, 21 stycznia 2016

Prolog

"- Mogę mieć każdą. - stwierdził.
- Tak? Udowodnij. - dziewczyna założyła ręce na piersi. 
- Jak? 
- Spróbuj mnie złamać"

Leah (czyt. Lija) niczym tak właściwie nie wyróżniała się z tłumu. Robiła to, co każdy inny w "Black tigers", których często nazywali "Wandalami". Zawsze starała się podchodzić do wszystkiego pozytywnie, nawet, jeśli bez powodu była zmuszona sprzątać salę teatralną. Mimo, że Leah wydawała się być taka, jak inni, to jednak uważny obserwator mógł znaleźć w niej coś, co go zauroczyło. Może to jej rude włosy, może oczy w kolorze kawy, a może jej żywiołowość i lekkie podejście do życia? Kto wie?

 Ronnie. Dziewczyna, która kocha rysować, tworzyć. Komiksy, portrety, kreacje... Z tym ostatnim wiąże swoje plany na przyszłość. Tak właśnie trafiła do szkoły artystycznej. Próbuje w spokoju oddać się swojej pasji, nie chce być zauważana, czy podziwiana. Chce robić to, co kocha. Niestety ktoś zmusił ją do oderwania się od świata ubrań. Blondynka musi stawić czoło pewnej istocie, której ulubionym zajęciem jest doprowadzanie młodej projektantki do furii.