niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 1

Zapowiada się kolejny, normalny dzień. Przynajmniej Ronnie ma taką nadzieję. Nadzieję, że nie spotka dziś Harry'ego Styles'a, który czerpie radość z jej nieszczęścia. Prędko się ubrała, uczesała, spakowała i była gotowa do wyjścia, gdyby nie jeden drobny szczegół...
- Yuki! - zdenerwowana dziewczyna biegała po szkolnych korytarzach, szukając swojego jorka. - Gdzie ten kundel się podział? - wścieła blondynka co chwila spoglądała na różowy zegarek na nadgarstku. - Z resztą.... I tak jestem już spóźniona. - Ronnie zerkała w każdy, nawet najmniejszy kąt. Na nic. Psa nigdzie nie było. Nagle usłyszała cichy pisk. Spojrzała w miejsce, skąd dobiegał odgłos. Ruszyła w tamtą stronę. Zza ściany wyłonił się nie kto inny, jak Harry Styles we własnej osobie. Oczywiście trzymał Yuki za kark. - Oszalałeś?! - dziewczyna natychmiast zabrała psa.
- Ten pomiot szatana mnie ugryzł! - Harry wskazał na suczkę, która chowała się w swetrze właścicielki.
- Ciekawe gdzie... - prychnęła blondynka. - Yuki nie zbliża się do kompletnych palantów i wyrzutków społeczeństwa.
- W takim razie, dlaczego się do ciebie przytula?
- Spadaj, Styles. - warknęła Ronnie. - I tak jestem już przez CIEBIE spóźniona.
- Przeze mnie? - brunet głośno się zaśmiał. - Gdyby nie ja, szukałabyś tego Gównojada jeszcze dłużej.
- Nie wyzywaj od swoich. Chodźmy Yuki. - dziewczyna zadarła nos ku górze, odwróciła się i udała w przeciwną stronę.
- Ej, Ronald! Coś ci wypadło! - zawołał za nią Harry.
- Ciekawe co! - prychnęła dziewczyna, nie zatrzymując się.
- Zrobić pranie, kupić nowy stanik... - zaczął czytać. Dziewczyna podbiegła i wyrwała chłopakowi kartkę. - Mogę ci pomóc. - uśmiechnął się Styles.
- Spadaj niedołęgo! - Ronnie ruszyła w stronę sali od matematyki.
- Ale Ronald! - Harry dogonił dziewczynę.
- Bo puszczę Yuki luzem. - zagroziła blondynka.
- Do zobaczenia po lekcjach, Złotko. - Lokowaty uśmiechnął się i zniknął za drzwiami toalety.
- Skąd się biorą tacy idioci? - dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i podążyła  w kierunku znienawidzonego miejsca.

***

Ronnie, jak zwykle, zajmowała przytulny parapet. Z dala od zgiełku boiska, krzykliwych modelek, siedzących w łazience i drących się na cały głos piosenkarzy, szkicowała kolejną sukienkę.
- Hmm... Może... - mówiła sama do siebie, próbując upchnąć w morelową sukienkę jeszcze jedną kokardkę. Nagle ktoś, albo raczej coś, zasłoniło jej światło. Zdenerwowana uderzyła ołówkiem w kartkę, łamiąc go. - Widzisz co narobiłeś Styles?! - warknęła, unosząc wzrok na zielone tęczówki chłopaka.
- Znowu moja wina? - oburzył się brunet. - Co ja takiego robię?!
- Oddychasz. - syknęła dziewczyna, zamykając szkicownik.
- Rysujesz? - Ronnie dopiero teraz spostrzegła, że obok Harry'ego stoi ktoś jeszcze.
- Nie. - uśmiechnęła się słodko, dodając w to tyle ironii, ile się tylko dało. - Mam tak nudne życie, że uczę się na pamięć ras koni. - powiedziała, pokazując okładkę, na której widniał brązowy koń.

- Widzisz? - zielonooki zwrócił się do przyjaciela. - Mówiłem ci, że jest wredna. Mam rację, Złotko?
- Nauczyłam się tego od ciebie, Styles. - Ronnie wstała i założyła torbę na ramię. - I nie jestem twoim Złotkiem.
- Jestem Niall. - uśmiechnął się szeroko blondyn. Dziewczyna westchnęła głęboko.
- Ronnie. - powiedziała w końcu.
- Ronald. - poprawił ją  z uśmiechem Harry.
- Jak widzisz, Dupek Styles ma problemy z zapamiętywaniem imion. Zabierz go do lekarza. - blondynka puściła Niall'owi oczko i poszła w swoją stronę.
- Słodka jest. - powiedział Niall, gdy dziewczyna była na tyle daleko, żeby tego nie usłyszeć.
- Co? - Harry zmarszczył brwi.
- Ronnie.
- Ronald? - zaśmiał się. - Jak się złości, bo wtedy ma taką śmieszną zmarszczkę na czole. - zarechotał znów i podążył w stronę swojej klasy.
***
- Veronica, za mocno przyciskasz... - pouczyła dziewczynę nauczycielka rysunku. - Delikatniej. - Ronnie była już tak wyprowadzona z równowagi, że nie mogła się na niczym skupić. Gdy tylko nauczycielka odeszła dalej, blondynka wytknęła na nią język.
- Ronnie, co jest? - zapytała Melanie, brunetka o niebieskich oczach, z którą Ronnie siedziała na prawie wszystkich lekcjach. Kolegowały się. Tak, to dobre słowo. Lubiły ze sobą rozmawiać, ale nie były to rozmowy, jak z przyjaciółką. "Jak samopoczucie?" "Odrobiłaś zadanie?" - to głównie na tym opierały się ich pogadanki.
- Ten zadufany idiota jest. - mruknęła dziewczyna.
- Harry Styles? - brunetka uniosła brew.
- A któż by inny? Gdziekolwiek się nie ukryje, ten wrzód i tak mnie odnajdzie. 
- Ty naprawdę go nie lubisz? 
- Nie lubię, to mało powiedziane... - powiedziała Ronnie, sięgając po błękitną kredkę. - Jest wredny, cyniczny, gadatliwy, egoistyczny, ciągle wkurza mnie tym swoim "Złotkiem"... Cholera jasna! - krzyknęła, gdy niechcący szturchnęła dłonią kubek z wodą od farb. Wszystkie twarze w klasie zwróciły się w jej stronę.
- Może napijesz się ziółek? - szepnęła Melanie. 
- Co się tu dzieje? - nauczycielka podeszła do dziewczyn.
- Styles się dzieje. - syknęła Ronnie.
- Veronica zostaniesz po lekcji i posprzątasz wszystkie stanowiska. - rozkazała kobieta i poprawiając wielkie okulary, ruszyła na poszukiwanie kolejnych ofiar. 
- Uduszę go kiedyś! - zrezygnowana blondynka ukryła twarz w dłoniach. Po skończonej lekcji Ronnie zaczęła ogarniać stoliki. 
- Powodzenia. - Mel pożegnała się z koleżanką i zbliżyła się do drzwi.
- Hej, Mel! - zawołała Ronnie. - Gdyby ten Szadylec się o mnie pytał, powiedz, że dostałam karę. Przez NIEGO!
- Okej... - zaśmiała się brunetka i zamknęła za sobą drzwi.
- Kiedyś mi za to zapłaci.... - szeptała blondynka. - Krokodylimi łzami będzie płakał.